"Istnieję tutaj. Nie jestem niczym szczególnym, ale w każdym razie istnieję tu z wszystkimi moimi zmysłami, z tą pomysłowością, przebiegłością i wrażliwością, jakie mam, z tym ciepłem i uprzejmością, na jakie zdołam się zdobyć - a stają się one naturalnie coraz mniejsze, im więcej czasu upływa - i nikt nie rości sobie do mnie pretensji, nikt mnie nie potrzebuje. Udzielam moich wiadomości z matematyki. To wszystko. To jedyna rzecz, jaką mam do sprzedania." (s. 190)
Gdyby nie rewelacyjna recenzja książki Larsa Gustafssona autorstwa Jeżanny, pewnie nie odkryłabym tego szwedzkiego twórcy lub trafiłabym na niego dużo później. Na szczęście Jeżanna tak pięknie napisała o „Śmierci pszczelarza” , że postanowiłam poszukać książek tego autora w dostępnych mi bibliotekach. Wybrałam jednak inny tytuł i w ten sposób w moje ręce trafiła „Wełna”.
Akcja książki toczy się w końcówce lat 60-tych i w 1970 r. Głównym bohaterem książki jest Lars Herdin, uzdolniony matematyk, który jednak nie zrobił kariery naukowej i wylądował na posadzie prowincjonalnego nauczyciela matematyki w przemysłowym, wybitnie nieciekawym miasteczku Trummelsberg. W mieścinie tej prowadzi samotne życie wypełnione przeciętnymi, mało ciekawymi uczniami. Formą rozrywki są właściwie regularne spotkania z nauczycielką angielskiego mające na celu rozładowanie napięcia seksualnego oraz ciche wspieranie aktywności Frontu Wyzwolenia Wietnamu, co niemożliwie denerwuje dyrektora szkoły, wyjątkowo antypatycznego służbistę i biurokratę. Niespodziewanie dla siebie Lars odkrywa, iż jeden z jego uczniów jest geniuszem matematycznym, nieoszlifowanym diamentem, który odpowiednio poprowadzony i przygotowany, może zmienić oblicze tej dziedziny nauki. Lars wyczuwa szansę na wzbogacenie swojej jałowej egzystencji i możliwość wpłynięcia na przyszłość uzdolnionego, choć pochodzącego z biednej rodziny chłopaka.
Larsa Herdina poznajemy na początku w relacji jego przyjaciela z wojska Larsa Gustafssona. Tak, tak, autor pojawia się w książce przez dobrą chwilę. Dopiero po przeczytaniu pierwszego rozdziału, gdy dowiadujemy się, w jaki sposób Lars Herdin zakończył życie, poznajemy jego historię. Szwedzki pisarz żonglując czasem pokazuje nam najistotniejsze fragmenty życiorysu Herdina, od dzieciństwa poczynając, na roku 1970 kończąc.
Z czym kojarzy się Wam wełna? Zapewne z ciepłem i bezpieczeństwem wełnianego swetra chroniącego nas przed zimnem. Tymczasem Lars Gustafsson uznaje wełnę, ale tę nieprzyjemną, śmierdzącą mokrą wełnę, która przewija się przez książkę niczym wyrzut sumienia, za symbol krępowania możliwości pojawiających się w naszym życiu i nie pozwalających nam rozwinąć skrzydeł.
Herdin to człowiek, który nie wykorzystał swego potencjału i nawet on sam chyba nie wie, jak do tego doszło. Wie, że geniusz Larssona, który trafił mu się jak ślepej kurze ziarno, jest dla niego szansą na odzyskanie do siebie szacunku i szansą na przełamanie beznadziejności egzystencji, w której tkwi. Dlatego wspiera chłopaka, udziela mu lekcji, ale wkraczając w jego życie tak zdecydowanie wnosi doń również niepokój, który przyczynia się do zburzenia ładu w jego życiu. Niejako z rozpędu popełnia również czyn, który podważa jego lojalność wobec chłopaka i narusza istotnie jego etykę zawodową. Dlaczego tak się dzieje? Bohater chyba tego nie wie.
„Wełna” została wydana w ramach słynnej serii Nike i trzeba przyznać, że jest to książka warta przeczytania. Ta historia nie jest radosna. Nie jest także pozytywna, raczej napawa nas goryczą i smutkiem, jak czasem dziwnie się toczy życie pozostawiając nas w kompletnej izolacji w świecie, który nie jest światem naszych marzeń. Utkwił mi w pamięci ponury obraz szwedzkiego prowincjonalnego przemysłowego miasta w okowach zimy, a także - jako kontrast - wspomnienie sielskich wakacji z okresu dzieciństwa Larsa, gdy poza Szwecją toczyły się krwawe zmagania na frontach II wojny światowej.
Abstrahując od wartości literackiej książki, przyznam, że lubię gdy książka jest opatrzona posłowiem specjalisty, który potrafi przybliżyć czytelnikowi sylwetkę pisarza i trendów, które miały wpływ na jego twórczość. W tym wydawnictwie możemy się zapoznać z tekstem autorstwa Zygmunta Łanowskiego, tłumacza „Wełny”, i z racji na moją nieznajomość prozy Gustaffsona ten tekst pomógł mi w odbiorze książki.
Pisarstwo Gustafssona jest wymagające, ale całkowicie dostępne dla przeciętnego czytelnika. Język powieści nie jest trudny, czyta się ją naprawdę dobrze, ale książka wzbudza wiele pytań, na które nie znajdziemy tam odpowiedzi. Wiele pytań, które mogą gryźć jak szorstka wełna. To po prostu lektura, która daje do myślenia, ma pesymistyczny wydźwięk, gdyż opowiada historię człowieka, który nie udźwignął roli, jaką przeznaczyło mu życie. Autor przemyca wiele swoich socjalizujących poglądów. Aktywność polityczna przynosi bohaterowi pewną nadzieję, ale czy to jest wszystko, w czym może się realizować? Czy jego przeznaczeniem jest gryząca samotność, wyrzuty sumienia i gorycz czy też jest jeszcze nadzieja na życie pełną piersią? Odpowiedzi na takie pytania szuka na pewno wielu z nas.
Lars Gustafsson (ur. 1936) - szwedzki pisarz, poeta i wykładowca. W latach 1983 - 2003 mieszkał w USA, gdzie był wykładowcą Uniwersytetu w Austin. Jest jednym z najbardziej płodnych szwedzkich pisarzy. Począwszy od lat 50-tych XX w. wydaje tomy poezji, powieści, opowiadania, eseje. Najsłynniejszą powieścią Gustafssona jest "Śmierć pszczelarza (1978).
Autor: Lars Gustafsson
Tytuł oryginalny: Yllet
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Tłumacz: Zygmunt Łanowski
Rok wydania: 1977
Liczba stron: 280